Zapytałem kiedyś Japończyka, co sądzi o tym, że Koreańczycy zaprzestają używania znaków chińskich, a on mi odpowiedział, że nie rozumie Koreańczyków; no bo jak można pisać bez znaków chińskich! Na cześć tej rozmowy napisałem ten wiersz:
Licznie rodzinę swoją rozmnożyły.
Ich kształty bujne, wydźwięk jakże miły.
Gęsto splatają w objęciach ramiona.
Moc ich nieskończona.Między kanami swoje wiodą życie.
Błyszczą w ich tłumie – łatwo je dojrzycie.
Na nich się treści każdy wspiera wątek.
W nich tkwi początek.Bez nich się słowa miazmą pokrywają,
Pędzą na oślep pustych dźwięków zgrają.
Bez nich pojęcia pośród znaczeń błądzą.
Te znaki rządzą!A kto się grafom tym kłaniać nie będzie
I w kan daremnych zechce trwać obłędzie,
Ten się roztrzaska bez skał i bez bandżi.
O, boskie kanji!