Archiwa tagu: chiny

…druga metoda kulkami – terror w Chinach w I w. p.n.e.

Sza­le­jące w czas Rewolucji Kul­tur­al­nej1 po chińs­kich uli­cach bandy czer­wonog­wardzistów miały swój pier­wowzór się­ga­ją­cy cza­sów starożyt­nych. Pod koniec pier­wszego wieku przed naszą erą, czyli u schyłku panowa­nia wcześniejszej dynas­tii Han, po zaułkach stol­i­cy włóczyły się bandy młodzieży gotowe zabić każdego, kto był dla nich (lub dla ich moco­daw­ców) niewygodny.

W Kro­n­ice dynas­tii Han znaleźć może­my taki oto fragment:

Nie brak było w Chang’anie2 rzez­imieszków. Młodzi ludzie zbier­ali się w uliczkach z zami­arem zabi­ja­nia urzęd­ników dla zem­sty, za co brali pieniądze. Urządza­li wtedy losowanie za pomocą kulek: kto wylosował kulkę czer­woną, ten zabi­jał urzęd­ni­ka wojskowego; kto wylosował kulkę czarną, ten zabi­jał urzęd­ni­ka cywilnego; kto zaś wylosował kulkę białą, ten orga­ni­zował pochówek. 3

Jakieś dwie dekady po tym jak opisany tutaj wydarzenia miały miejsce, wcześniejsza dynas­tii Han już nie ist­ni­ała – a co za tym szło przes­tało ist­nieć państ­wo Hanów, a jego miejsce pow­stało nowe państ­wo o nazwie Xin, czyli Nowe.

Hungwejbini

Starożytne wzorce


1 Która nie była wcale kul­tur­al­na, ale kul­tur­owa była – taka wpad­ka tłu­macza i to w cza­sach gdy o trans­la­torach kom­put­erowych jeszcze nikt nie słyszał :).

2 Mias­to Chang’an było stolicą wcześniejszego Cesarst­wa Hańskiego.

3 Don­ald Stur­geon (red.), „Chi­nese Text Project”, http://ctext.org/han-shu; Ban Gu, Han shu (Kro­ni­ka dynas­tii Han), Pekin: Zhonghua Books, 2000, s. 2720.

Buddyzm z chińską charakterystyką

… a w zasadzie tłu­macze­nie sutr bud­dyjs­kich na język chińs­ki chińskim sposobem. W tym poś­cie w sum­ie nie mam wiele do powiedzenia, bo nie jestem Chińczykiem, zamieszczam tylko frag­ment wykładu pro­fe­sor Ou Li-chuan (歐麗娟) z Państ­wowego Uni­w­er­syte­tu Tajwańskiego (國立台灣大學). Wykład doty­czy wprawdzie tzw. poezji pała­cowej (gong ti shi 宮體詩), ale ten frag­ment jest o tłu­macze­niu sutr buddyjskich.

Właśnie mi się coś przy­pom­ni­ało, to wam powiem. W Okre­sie Sześ­ciu Dynas­tii zaczę­to prze­cież na dużą skalę tłu­maczyć sutry bud­dyjskie, co nie? Orga­ni­zowano nawet zgro­madza­nia transla­cyjne, gdzie wszyscy zbier­ali się, by razem tłu­maczyć, dobier­ać słowa i cyzelować styl. Potem… współcześni już uczeni dokon­ali porów­na­nia dzisiejszego kanonu bud­dyjskiego w tłu­macze­niu na język chińs­ki z ory­gi­nała­mi, oczy­wiś­cie musieli rozu­mieć trochę san­skry­tu. No więc porów­nali różnice między ory­gi­nałem a przekła­dem i odkryli bard­zo zabawną rzecz. W sutra­ch bud­dyjs­kich jest bard­zo wiele słów równoważnych z opisem, jak to powiedzieć, metody kon­gre­ga­cyjnej,1 gdzie przez rozwiązłe zachowa­nia moż­na było osiągnąć mok­szę [wyz­wole­nie], tak więc opisy pornograficzne nie stanow­iły tabu. No wiecie. No i co tu zro­bić? Sutry bud­dyjskie nie trak­towały opisów pornograficznych jako tabu, ale jak to ter­az przetłu­maczyć na język chińs­ki? Zwłaszcza że to się nazy­wa „sutra” [czyli „księ­ga” (jing 經)2], a ten ter­min odnosi się do ortodoksyjnych ksiąg wiel­kich mędr­ców takich jak Pię­ciok­siąg Kon­fuc­jańs­ki.3 Trze­ba prze­cież staw­iać je na równi z nimi. Jak więc te pornograficzne sce­ny i słown­ict­wo przetłu­maczyć? Trudne. Co nie? Więc mieli z tym kłopo­ty. Wymyślili więc takie rozwiązanie. Wiecie prze­cież, że w sutra­ch bud­dyjs­kich jest ta meto­da kon­gre­ga­cyj­na, gdzie nie stroni się od pornograficznych opisów, więc sko­ro się nie stroni od opisów pornograficznych, to jakie słowa są stosowane? Na przykład „całować” i… takie tam. I jak coś takiego przetłu­maczyć i wpisać do księ­gi bud­dyjskiej? No wiecie. Jeśli­by ktoś zobaczył takie słowo jak „całować” w Dialo­gach Kon­fuc­jańs­kich, to by się prz­er­az­ił. Co nie? Cóż więc począć? Współcześni uczeni odkryli, że kiedy tłu­macze napo­tykali na słowa typu „całować” to… mieli dwa sposo­by: pier­wszy to nie tłu­maczyć w ogóle, pom­inąć. Więc my, którzy umiemy czy­tać tylko po chińsku, nigdy nie zobaczymy tych strasznych słów. A dru­gi sposób to uży­wanie trans­fone­tyza­cji,4 które pole­ga prze­cież na zapisa­niu słowa nic niemówią­cy­mi znaka­mi pis­ma chińskiego, więc nikt nie wie, jakie jest znacze­nie. Rozu­miecie? Więc stosowali te dwa sposo­by. I tak sobie myślę, że ci oczy­tani ortodok­si tłu­macząc sutry bud­dyjskie, cho­ci­aż zro­bili to znakomi­cie, to jed­nocześnie chy­ba przys­porzyli wielu problemów.

Pełny wykład: http://ocw.aca.ntu.edu.tw/ntu-ocw/index.php/ocw/cou/102S104/34


1 Nie jestem pewien czy to dobry ter­min pol­s­ki, nie wiem też czy dobrze słyszę, to co słyszę, bo się na bud­dyzmie nie znam.

2 Tym słowem (tj. jing 經) określane są między inny­mi księ­gi kanonu konfucjańskiego.

3 http://pl.wikipedia.org/wiki/Pięcioksiąg_konfucjański

4 Obce słowa bywa­ją zapisy­wane znaka­mi chiński­mi, tak aby uzyskać podob­ne brzmie­nie jak w języku ory­gi­nału. Coś na ksz­tałt zapisu słów grec­kich alfa­betem łacińskim – trud­no to nazwać przekładem.

Dowcip o jedwabnym szlaku

Homo­fo­nia (czyli współbrzmie­nie wyrazów o odmi­en­nych znaczeni­ach) jest zjawiskiem wys­tępu­ją­cym w wielu językach. Jed­nak takie jej bogact­wo, jakim poszczy­cić mogą się języ­ki mandaryńskie, jest rzeczą wartą szczegól­nego odno­towa­nia: w stan­dar­d­owym języku mandaryńskim wys­tępu­je ok. 1500 możli­wych sylab – raczej mniej niż więcej, ale chci­ało mi się nigdy dokład­nie policzyć.
Oto przykład homo­fonii uży­ty w dowcipie:

這天老闆把小明叫過來說:
“小明你這個計畫的想法太爛了~給我回去重建一下思路再回來!”
隔天小明飛往新疆就再也沒有回來過了

Tego dnia szef wezwał do siebie Zdzicha:
– Zdzichu, ten twój plan jest do bani, idź no prze­myśl jeszcze raz.
Następ­nego dnia Zdzisiek poszedł do Prze­myśla i nie wrócił.

W ory­gi­nale dow­cip ten opiera się na współbrzmie­niu wyrazów 思路 (rozu­mowanie) i 絲路 (jed­wab­ny szlak) wymaw­ianych sīlù. Szef rzekł (w przekładzie dosłownym): „zrekon­stru­uj nieco rozu­mowanie i wróć.” Następ­nego dnia pra­cown­ik wyjechał do Xin­jian­gu, czyli Turki­es­tanu Wschod­niego (przez który prowadz­iła jed­na z dróg szlaku jed­wab­ne­go), i nie wró­cił. Wypowiedź sze­fa brzmi­ała bowiem tak samo jak: „zrekon­stru­uj nieco jed­wab­ny szlak i wróć.”
 

Turan

Tur­fan


 

Chiński bard

Oto i kró­ci­ut­ki utwór syczuańskiego bar­da o pseudon­imie Chuanzi (川子), czyli Mis­trz z Syczuanu (czy też z Sichuanu jak kto woli 🙂 ). His­to­ria pow­sta­nia tej piosen­ki jest, jak to moż­na przeczy­tać na początku filmiku, taka oto:

W owych lat­ach, kiedy Chuanzi włóczył się po świecie, nieopo­dal kna­jp­ki, w której gry­wał, zna­j­dowały się wysok­iej klasy aparta­men­tow­ce zwane Szczęśli­wą Wioską. Pewnego dnia pracu­ją­cy dla Szczęśli­wej Wios­ki hand­lowiec przyszedł do Chuanzi’ego, aby poprosić go o napisanie jakieś piosen­ki o tych drogich mieszka­ni­ach. Chuanzi zgodz­ił się bez zawa­ha­nia. Po kilku dni­ach piosen­ka była już gotowa. Sprzedaw­czynie mieszkań, kierown­ik ds. roz­wo­ju, menedżerowie wyższego szczebla oraz roz­maici sze­fowie zapełnili sto­li­ki w kna­jpce, aby wysłuchać piosen­ki. Jed­nakże, kiedy z ust Chuanzi’ego rozbrzmi­ały słowa: „Gdzie jest szczęś­cie? 40 tysię­cy z hakiem za metr. Nie stać mnie.”, wszyscy oni jeden po drugim ulot­nili się, prosząc jeszcze Chuanzi’ego, aby ten nie śpiewał więcej tej piosen­ki. Chuanzi roześmi­ał się wtedy i rzekł: „Oczy­wiś­cie że już jej więcej nie zaśpiewam, nie zaśpiewam jej więcej takim sukin­syn­om jak wy, co nie zważa­jąc na to czy bied­ni mają co gar­nka włożyć, sprzeda­ją mieszka­nia po tak wyso­kich cenach!”